Dlaczego plany globalistów się nie udadzą?

Wszyscy wiemy, że szajka rządząca światem – około 80-100 głównych rodzin, skupionych głównie na Zachodzie (i głównie żydowskich bankierów), kontrolujących większość jego gospodarki oraz oczywiście mediów – ma bardzo konkretne plany dla nas. W ogólnym zarysie plany te zakładają likwidację nadmiaru „zbędnej” ludności oraz pełne zniewolenie pozostałych przy zasadniczym obniżeniu konsumpcji przez nich zasobów, przede wszystkim energii i żywności.

Plany te opakowane w piękne hasła „Wielkiego Resetu” są już sprzedawane co głupszym spośród ludności jak atrakcyjna wizja przyszłości (stąd hasło „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy” – hasło w istocie swojej komunistyczne). Plany te obejmują całkowitą inwigilację jednostek a także likwidacje naturalnego rolnictwa, a więc ograniczenie konsumpcji żywności przez pozostałą ludność, ograniczenie podróży, likwidację naturalnej rodziny, likwidację wreszcie wiary w Boga, którego jakoś szajka globalistyczna bardzo nie lubi.

Plany te jednak się nie udadzą.

Skąd mogę mieć taką pewność? Z czterech powodów:

1. Jak w każdej szajce, która zabiera się za jakiś spisek, „skok” bandyci nie ufają sobie nawzajem. Bynajmniej nie tworzą jednej, szczęśliwej i zgranej rodziny. Przeciwnie, tym bardziej, że głównym napędem globalistycznych bandziorów jest chciwość, żądza władzy, żądza wywyższenia ponad innych, pycha. Plan przewiduje przebudowę świata. Ale przy takich dużych zmianach, w dużym zamęcie wiele można zyskać podstawiając nogę innym w szajce i niwecząc ich plany za to wyrywając więcej dla siebie. Szczególnie jeśli nie jest się w szajce na szczycie, tylko raczej na dole. Pomyślcie jakie to musi być bolesne być jedną z gorszych, biedniejszych spośród owych – przyjmijmy – 100 rodzin rządzących światem. Każdy z nas wyposażony jest przecież w pychę, która mówi, że jest mądrzejszy i ważniejszy od innych – oni także, myślę, że nawet ponad miarę. Mają zatem ogromną pokusę by zrealizować swój „mały” plan, przy okazji wywracając plan wielkich. Pokusę tym silniejszą, że mogą na tym wiele zyskać.

2. Wielcy mają to do siebie, że nie doceniają mniejszych. Przedstawiciele każdego z systemów władzy jakie znała historia byli przekonani, że jest on stabilny i nie widzieli zagrożenia – a jednak wszystkie one upadły i zostały zastąpione przez inne. Przede wszystkim nie dostrzega się zagrożenia ze strony ludzi – i całych ludów – biedniejszych, słabszych, których wykorzystuje się jako narzędzia nie widząc jak rosną w siłę.

Tak było z barbarzyńcami, których Rzymianie używali jako żołnierzy w swoich legionach (gdy im samym już nie chciało się wojować) – nie zauważyli, że owe legiony złożone niemal w całości z cudzoziemców tworzą zorganizowaną siłę, która może obrócić się przeciwko swoim kontrolerom. Żydowscy bankierzy uważali, że finansując Hitlera będą mieli go w garści – nie przewidzieli, że „odwinie się” on i wyrwie spod ich kontroli całkowicie. Podobnie, zasyłając na Rosję szajkę Lenina uważali, że ostatecznie pogrzebią odwiecznego wroga – nie przewidzieli Stalina, który postawił to państwo ponownie „na nogi” i stworzył wielkie imperium.

Dziś wielkimi kandydatami do wykonania takiego manewru są przywódcy Chin. Żydowscy bankierzy i ich pomagierowie z USA mogą uważać, że w pełni ich kontrolują, że robią oni wszystko to, co trzeba dla powodzenia ich planu – tym bardziej, że jako rasiści napełnieni pychą nie biorą pod uwagę, że ktoś inny może być bardziej cwany. Zwłaszcza, gdy ten ktoś od pół wieku prawie robi grzecznie wszystko, o co się go poprosi.

Tymczasem władcy Chin mają swój plan. Za dużo mogą wygrać na tym, by choćby nie spróbować sięgnąć po umowny fotel władców świata. Tym bardziej, że nie na darmo chińska cywilizacja od zawsze uważała siebie za centrum ludzkości, a siła tej cywilizacji przejawia się w jej trwaniu przez tysiąclecia.

Czy władcy Rosji też mają swój plan i chcą odbudować świetność swojej cywilizacji? Nie wiemy. Ale nie jest to wykluczone.

3. Zmiana ustroju, systemy gospodarczego i politycznego oznacza zawsze destabilizację, a więc chaos. Chaos to zarazem moment, w którym działania podmiotów – ludzi, organizacji, społeczności – mają dużo większy wpływ na historię niż w okresach stabilności systemu. Wynika to z tego, że z niestabilności jest więcej możliwych dróg wyjścia niż w przypadku stabilnego systemu.

Wynika z tego niemożność pełnego przewidywania biegu historii. Nikt nie jest dostatecznie inteligentny, nikt nie ma dostatecznie dużo danych, żeby przewidzieć takie właśnie zdarzenia, które wydarzając się w odpowiednim miejscu i czasie mają nieproporcjonalny wpływ na bieg dziejów. Dotyczy to także szajki rządzącej światem, bo ta wciąż złożona jest ze śmiertelników. Nawet jeśli suflują im i sterują nimi złe duchy to nawet one przy całej swojej inteligencji nie są w stanie ogarnąć całości rzeczywistości, jako stworzenia są bowiem ograniczone w swojej zdolności przetwarzania informacji (są elementem systemu jakim jest całość rzeczywistości, a więc nie mogą być bardziej odeń złożone i przetwarzać więcej informacji niż on sam, choć więc są to byty o dużo większych możliwościach intelektualnych niż my, ludzie, to jednak są one ograniczone).

Dowodzą tego wszelkie „tysiącletnie Rzesze”, „wieczne pokoje” i inne rojenia różnych władców i oligarchów, którzy wszyscy uważali, że już wiedzą jak to będzie, że „Gott mit uns” – a po których pamięć zachowują po upływie wieku jedynie historycy specjalizujący się w danym okresie.

4. Pan Bóg jest nadal prawdziwie panem historii. Bóg – byt, który wytworzył naszą rzeczywistość i jest w związku z tym poza nią – ma nad nią pełnię władzy. Nie tylko zakodował w niej bezlitośnie obowiązujące prawa – a prawa moralne są równie zakodowane w niej jak siła grawitacji czy stała Plancka – ale może na nią także bezpośrednio wpływać. Oznacza to, że jeśli bieg dziejów nie będzie szedł zgodnie z Jego wolą, to zostanie to zablokowane i skierowane na właściwe tory. Pan Bóg nie musi w tym celu odwoływać się do jawnych i widocznych interwencji, może przecież po prostu powołać do bytu odpowiednich ludzi, którzy wykonają to zadanie dla Niego. Tym bardziej, że On pozostając poza czasem wie niejako z góry że nastąpi destabilizacja, a więc wie kiedy i gdzie potrzebne będą „odpowiednie kadry”.

Może także dowolnie manipulować przyrodą i innymi siłami tak, by dzieje potoczyły się tam gdzie chce.

Wszystkie te punkty powyżej mówią mi, że plany globalistów nie wyjdą. Wyjdzie co innego. Chcę podkreślić jednak, że nie oznacza to, niestety, ani, że to co wyjdzie będzie przyjemne i miłe – szczególnie dla Polski i Polaków – ani, że po drodze będzie miło i przyjemnie. Jak już wspomniałem wyżej ku zaskoczeniu wszystkich Stalin postawił Rosję na nogi i zbudował potężne imperium – ale raczej nikt z nas nie chciałby żyć w ZSRR tamtej epoki – nie było to życie miłe i przyjemne. Tak też może być i tym razem. Np. jeśli uda się Chińczykom i to ich kultura i cywilizacja będzie dominującą w nowym systemie nie oznacza to bynajmniej automatycznie dla nas prosperity ani tym bardziej wolności.

Niemniej jednak: przyszłość nie jest zdeterminowana, „władcy świata” także błądzą po omacku nawet jeśli wydaje im się, że wszystko wiedzą. To zaś oznacza, że nasze działania mają sens. Nikt z nas nie wie z góry czy jego działanie nie będzie tym ruchem, który spowoduje wybór jakiejś ścieżki wyjścia z niestabilności odcinając inne.

Róbmy więc swoje, jak każdy może i potrafi. „Warto przeszkadzać”.

Jedna myśl na temat “Dlaczego plany globalistów się nie udadzą?

  1. Rzeczywiście – plany tych kilkuset zwyrodnialców rządzących tą planetą – nie powiodą się. (Oczywiście, mówiąc o ‚władcach’ nie mam na myśli prze-śmiesznych trzydziestoletnich „premierek” Finlandii, czy nieco starszych dziewczyneczek z Estonii czy innej Danii – ale także nie mówię o pajacach płci męskiej, typu maowiecki, kiełbasa wątrobiana, czy też mikron.) Ale nie dlatego, że „Pan Bóg ma inne plany”, ponieważ Pan Bóg nie zainteresował się ani rzezią pierwszej wojny światowej, ani mega-rzezią II wś, ani już chyba MILIARDEM pociętych żywcem na kawałki nienarodzonych jeszcze dzieci. Nie zainteresował się i nie przejawi zainteresowania. Te plany nie powiodą się, ponieważ WYSTĘPUJĄ PRZECIWKO LUDZKIEJ NATURZE. Niezależnie od epoki, cywilizacji, kontynentu, narodu, koloru skóry i religii człowieka etc. – ZAWSZE był podział na strefę sacrum i profanum, zawsze był jasny podział na kobiety i mężczyzn (przy czym nikomu nie przychodziło do głowy ogłosić, a tym bardziej realizować bredni o „równości płci”, już nawet nie wspominając o „równości 77 labilnych płci”), zawsze była własność prywatna i zawsze była chęć pozostawienia po sobie jakiegoś śladu (w dziełach materialnych lub …. dzieciach). Z tym ostatnim u Białego Człowieka (i bogatych Żółtków) teraz słabo – ale nie ma obawy – lukę zapełnią Śniadzi i Czarni. Wszystkie działania, które w imieniu tej wskazanej grupy głosi Schwab, Harari i tego typu kreatury – skazane są na porażkę. Jest tylko jeden problem! One będą wdrażane! Pochłoną miliardy ofiar i przyniosą niezmierzone cierpienia – zanim upadną z hukiem. CCCP trwał niemal 70 lat. KRL-D ma się dobrze do dziś. Ten nowy totalitaryzm też będzie się ciągnął przez dziesięciolecia. Obawiam się, że ja – człowiek 50 letni – upadku nie doczekam. Paradoksalnie – ta wstrętna wojna na upadlinie, przebiegunowanie świata, nowe sojusze … mogą pokrzyżować plany tej zwyrodniałej hołoty.

    Polubione przez 2 ludzi

Dodaj komentarz